A NA NIEDZIELNY OBIAD BĘDZIE...
POST NA FORUM:
Sara Boruc zje swoje łożysko.
Zrobiła już kapsułki a z reszty uformowała serduszko , które umieściła w fioletowym, tiulowym woreczku. A Wy, Emamy, jadłyście łożyska?
FORUM WSPINA SIĘ NA WYŻYNY EMPATII:
***Tak. Co tydzień na niedzielny obiad mamy łożysko
***Z MICHĄ sałaty, jak na ematkę przystało?
***U mnie hitem są kotleciki z lożyska.Cytując klasyka- przepyszne.
***My dodajemy zamiast daktyli do przepysznego jagielnika
***Chce mieć pod ręką jakąś przegryzkę na potem?
***Albo dekorację.
***Ewentualnie woreczek zapachowy, takie nowoczesne pot pourri.
***W kapsułkach??
Też mi wyczyn!!
Ja zjadłam na surowo, zaraz po porodzie, tak jak wszystkie inne ssaki.
***No właśnie miałam wizję jak na tym łożu porodowym tak szarpie zębami...
***Gdyby skonsumowała cudze, popełniłaby cudzołożysko.
Jakby nie było, kul.
Z drugiej strony, najpierw powinna łożysko ochrzcić, pobłogosławić i poświęcić. Po czym udusić na wolnym ogniu w wodzie święconej, z dodatkiem mirtu i wątróbki z bożej krówki.
***A pępowinę przegryzła?
***Zrobiła spagetti
***Ja nie wiem, na jakie paliwo ci ludzie chodzą.
Pamiętam, kiedy miałam noworodki. Zrobienie sobie kanapki i ogarnięcie otoczenia na poziomie minimum to był wyczyn. Skąd się bierze energię na preparowanie łożyska na suplementy diety i DIY craftowe pamiątki?
***Łożyska nie jadłaś, to i energii mało. Na początku trzeba zjeść parę kęsów i dopiero brać się do pracy z resztą. Tylko trzeba się powstrzymać, żeby nie zjeść wszystkiego, choćby kusiło, bo pamiątek nie będzie.
[LINK]